Na tarczy

W miarę rozwoju akcji "Słomiana tarcza" skręca w kierunku thrillera psychologicznego z ambicjami. Punktem odniesienia było tu ewidentnie "Siedem" Davida Finchera. Zło nabiera mocy, dobro staje
Punkt wyjścia w nowym filmie Takashiego Miike mógł być fabularnym zapalnikiem wysokooktanowego kina akcji. Oto policja znajduje zwłoki kilkuletniej dziewczynki. Dziadek ofiary, jeden z najbogatszych ludzi w Japonii, wyznacza za głowę mordercy nagrodę w wysokości miliarda jenów (w przeliczeniu na naszą walutę to około 36 milionów złotych).  Sprawca zbrodni Kiyomaru dochodzi do wniosku, że rozsądniej będzie oddać się w ręce wymiaru sprawiedliwości, niż wieść niepewny żywot łownej zwierzyny. Problem w tym, że proces ma się odbyć w Tokio, a zabójca przebywa na oddalonym o kilkaset kilometrów posterunku. Sześciu doskonale wyszkolonych funkcjonariuszy dostaje więc misję przetransportowania Kiyomaru do stołecznego sądu. Tymczasem każda napotkana osoba może być wynajętym mordercą.

Miike kręci średnio dwa, trzy tytuły rocznie. Przy takim przerobie nie ma szans, by wszystkie filmy były spełnione, nawet jeśli reżyser jest zdolną bestią i potrafi poradzić sobie w każdym gatunku. "Słomiana tarcza" to dzieło ewidentnie odpuszczone. Pal licho, że dialogi brzmią sztucznie i deklaratywnie, a do wielu zawartych  w nich informacji dochodzi się wcześniej samemu. Przymykam oko na słabych aktorów i karykaturalny czarny charakter – nastoletniego demiurga z demoniczną emo grzywką. Sęk w tym, że film niemożebnie nudzi. Półgodzinna ekspozycja jest przegadana, a kiedy Miike próbuje wreszcie rozkręcić karuzelę atrakcji i podnieść ciśnienie, finalny efekt przypomina polskie kino gatunkowe. Niby ciężarówki eksplodują, faceci w ciemnych garniturach urządzają w pociągu Dziki Zachód, a psychopata z nożem czai się na stacji kolejowej. Wygląda prawie jak w Hollywood. Niestety, "prawie" robi dużą różnicę.

W miarę rozwoju akcji "Słomiana tarcza" skręca w kierunku thrillera psychologicznego z ambicjami. Punktem odniesienia było tu ewidentnie "Siedem" Davida Finchera. Zło nabiera mocy, dobro staje się słabe i kruche, a seria tragicznych zdarzeń okazuje się częścią szatańskiego planu. Stawką jest już nie tylko wymierzenie sprawiedliwości, ale i ocalenie duszy. Finał filmu, choć ciut efekciarski, pokazuje, jaki ten film mógłby być, gdyby Miike przystopował linię produkcyjną i doszlifował scenariusz. A tak zostaje tylko facepalm na wieść o tym, że "Słomiana tarcza" walczyła w tym roku o Złotą Palmę.
1 10
Moja ocena:
3
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones